Finka

Moje picie było takie typowe…typowe picie kobiety. Ukryte, samotne , spychające mnie poza nawias społeczeństwa. Uważam że nic nie dzieje się samo. Trudne dzieciństwo. Brak miłości matczynej. W domu alkohol okazjonalny, święta, urodziny, imieniny. Zła matka, dobry ojciec. Podzielone dzieci, siostra pupilka mamusi, ja pupilka tatusia. Tylko, że tatuś był w domu gościem, pracował w delegacjach.
Nie zawsze mógł mnie obronić. Byłam sama, miałam książki i zwierzęta. Chciałam wyjść z domu, mieć męża i dzieci. Trafiłam na mężczyznę który jeszcze bardziej chciał opuścić dom rodzinny. Wpadłam z deszczu pod rynnę. On przejął kontrolę nad moim życiem. A że ja nie znałam innego życia, więc było to dla mnie stanem normalnym. Dominował, nienawidził dziecka. Dokuczał nas obu. Nie potrafiłam jej obronić.
Bałam się że jeszcze bardziej będzie ją gnębił i bił. To był marynarz, a każdy marynarz ( moje zdanie) ma dziury w mózgu. Odkryłam picie ukryte. Dobrze mi się spało, pracowało w domu, sprzątało, gotowało. Przeprowadziliśmy się, nowi sąsiedzi, szybko zawiązały się przyjaźnie. Co piątek, sobota impreza w jakimś mieszkaniu. Na kogo wypadnie, na tego bęc. Tylko ja się uzależniłam. Pierwszy zespół odstawienia dopadł mnie podczas rejsu dookoła świata. W Szanghaju. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nosiło mnie okropnie do czasu imprezy wieczornej. Zaraz mi się zrobiło cicho. I potem już leciało z górki. Wróciłam do kraju i musiałam już pić. Już wiedziałam że jak zaczyna nosić trzeba się napić. Potem nie doprowadzałam do „noszenia”. Piłam ciągami. Marynarz zszedł z e statku w USA, zadzwonił że nie wraca. Ciąg codzienny non stop. Dzwonił często. Nie potrafiłam z nim rozmawiać bez flaszki. Piłam w nocy, rano do pracy. Do pracy przyjeżdżałam pijana, nikt ze mną nie rozmawiał. Nie odpowiadano mi na dzień dobry, prawie pluli. Musiało się skończyć tym że dwa razy kazali mi napisać prośbę o zwolnienie za porozumieniem stron. Byłam na rauszu i byłam odważna, nie dałam się.
Pracuję tu do tej pory. Wicedyrektor mi wtedy mówił, że mam problem, że niedługo sprzedam kołderkę z łóżeczka dziecka. Nie wiedziałam co on do mnie rozmawia. Jak to sprzedać?? Po co?? Jakże mało wtedy wiedziałam.
Odbudowałam stosunki w pracy. Pomogłam kilku osobom, paradoks, tym co mnie nie znosili. Zwrócili się z pytaniem, co zrobić bo ktoś w rodzinie pije. Marynarz uciekł w lipcu, a ja w grudniu już trafiłam na pierwszy miting. Byłam tam kilka razy, ,odeszłam. Przykro mówić, ale ludzie którzy wtedy tez byli już w ruchu mówią że „tamci” mi zrobili krzywdę. Nie interesowali się mną, nie powiedzieli że są w moim mieście jeszcze inne grupy. Raz w tygodniu było mi za mało. To było tak dawno, 4 osoby tylko przychodziły, włączając mnie. Napiłam się i odeszłam od nich. Poszłam na terapię, było kapitalnie.
Dowiedziałam się że jestem ZDROWA. Nie jestem nienormalna. Tylko jestem alkoholiczką. Ulżyło mi. Dlaczego „tamci” mi tego nie powiedzieli??? Jakie miałam wtedy pijane myślenie. To że nie mogę przejść obok sklepu żeby nie kupić piwa, brałam za chorobę psychiczną. Po terapii nie piłam przez 8 lat.W tym czasie umarła matka, skończyła się jedna kontrola. Nie chodziłam nigdzie na mitingi, miałam złe wspomnienia. Ale wiedziałam, że tak jak ktoś bez nóg nie może tańczy, tak ja nie mogę pić. Mówi się tak : „ Tylko TY możesz to zrobić SAM, ale nie możesz tego zrobić SAM. Sama wiedziałam że nie chcę pić, ale sama nie mogłam utrzymać tej abstynencji na całe życie. Zaczęłam bywać w towarzystwie. Marynarz wrócił wtedy po roku, nie rozumiał że nie mogę pić, a właściwie że nie chcę pić. Szantażował, zabierał pod parasole do ogródków na posiadówki z sąsiadami. Wyjechał, zapiłam. Nie była to niczyja wina w sumie. Tylko moja. Niczego mądrego nie robiłam z tą swoją chęcią zostania trzeźwą. Załatwił mi terapię, rozgłosił całemu światu że znowu zaczęłam pić. Wiedzieli wszyscy, z pracą na czele. Byłam upokorzona, nie liczył się ze mną.
Pocieszał , przytulał, a za chwilę wychodził do sąsiadów z nowiną że ja piję. W końcu jedna sąsiadka go pogoniła .Zaczęłam chodzić na terapię, codziennie przez 6 tygodni. Potem pogłębiona. Było świetnie jak za pierwszym razem. Zaczęłam terapię, ale jego znienawidziłam. Nic na siłę, a on zrobił coś wbrew mojej woli. . Wyjeżdżałam na maratony z grupą terapeutyczną, on w tym czasie chlał do upadłego. Dobrze że często wypływał. Po skończeniu terapii znowu się napiłam. Ktoś w porę zadzwonił , posłuchał bełkotu, namówił na miting. Wytrzeźwiałam. Po czterech miesiącach miałam długie zwolnienie, siedziałam w domu, nogi miałam zdrowe, mogłam chodzić do sklepu. I wymyśliłam sobie że JA opracuję jak się pije kontrolowanie. „Kontrolowałam „ się tak przez dwa tygodnie.
Doszło do tego że tylko ja widziałam litery na ścianach, błyszczały, układały się w wiersze. Kłóciłam się z córką, wtedy już prawie dorosłą, darłam się na nią, że mi wmawia że niczego tam nie ma. Poszłam spać, jakoś wytrzeźwiałam. Oczywiście, że znowu ją poprosiłam, żeby zamknęła mnie na zamek górny żebym nie mogła wyjść z domu. Wyszłabym oczywiście. I siedziałam w domu, i telepało mną, nie mogłam wypić herbaty bo rozlewałam. Ale wytrzeźwiałam. I od tej pory nie piję. Pojechałam na miting, przyznałam się, jest dobrze. Marynarz znowu uciekł do USA, ale wtedy to mi było już na rękę.
Rozmawiałam z nim tak, że wrócił, ale już nie do mnie. Mitingi dają mi siłę, odwagę do pracy nad sobą. Kiedyś myślałam że piję przez kogoś, a piłam bo mi się chciało pić . Najpierw się nałykałam, a potem wymyślałam dlaczego, przez kogo?
Byłam upokarzana długo, i w końcu nadszedł taki czas że marynarzowi podziękowałam. To on się czuł upokorzony jak go policja wyprowadzała.. Chciał zanocować w naszym wspólnym mieszkaniu, przed rozprawą rozwodową. Brał się znowu do bicia córki, zabrali go i mam święty spokój. Już mnie nikt nie skrzywdzi bez mojego pozwolenia. Można człowieka wyciągnąć z bagna, ale nie można bagna wyciągnąć z człowieka. I dobrze że pamiętam to swoje błotko.
To mi przypomina przez 24 godziny jak mam teraz żyć. Nie liczę lat abstynencji, to nie jest ważne. Przestałam obchodzić rocznice. Jestem trzeźwa dla siebie. Bo nareszcie siebie kocham.

Finka alkoholiczka
(c)2021, All Rights Reserved autor: Norbi
Liczba odwiedzin: 10840
Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem
free website
built with
kopage